Co zobaczyłby Żeromski ze szczytu Radostowej?
Stefan Żeromski tak wspominał na stronach Puszczy Jodłowej drogę do domu przez Radostową: „Jestem oto u jej podnóża w Leszczynach, w Mąchocicach, w Bęczkowie – jestem na pierwszym garbie, na drugim, na trzecim – jestem niedaleko wierzchołka - jestem na szczycie! Widzę już mój kres i mój cel: rodzinny dom. Schodzę z rozmachem w dół”.
A my wejdziemy na Radostową ścieżką od zachodu, od mieniących się wód Lubrzanki, bo przecież wszystkie drogi prowadzą… na szczyt. Z podejścia widać w prześwicie drugą „górę domową” zwaną dawniej Kamieniem, a teraz to Dąbrówka z Klonówką, całkowicie pokryte lasem. I na szczycie Radostowej wokół widać to samo – gęsty las. Ani rodzinnego domu Stefan by nie ujrzał, ani nie mógłby do niego swobodnie zbiec przez splątane krzewy i drzewa. Jedynie od strony południowej las kończy się po kilkudziesięciu metrach od szczytu.
Żeby rozejrzeć się wokół, trzeba wejść na sąsiednią Wymyśloną. Stąd mamy widoki niemal jak Żeromski z Radostowej: na Łysicę, Miejską. Psarską, Sieradowską, Bęczków, Krajno, Wilków, Ciekoty i oczywiście na wielką górę zieleni – Radostową.
Jacek Jopowicz