W obiektywie

Tam, gdzie Stefan Żeromski kończy "Nawracanie Judasza"

Kolorowy tłum z plecakami prze w górę po wielkich kocich łbach. Byle szybciej na Giewont, bo pod szczytem już pewnie długa kolejka stoi. Nikt na boki nie patrzy. Dopiero w czasie zejścia do Kuźnic część zauważa, że w stojącym wzdłuż drogi ciemnym, wysokim parkanie, znajduje się zachęcająco otwarta brama z napisem: Pustelnia Świętego Brata Alberta. To tutaj Stefan Żeromski umieścił końcowe sceny powieści „Nawracanie Judasza”. Pomiędzy świerkami widać drewniane zabudowania. Najważniejsze to: kaplica Krzyża Świętego i Chatka br. Alberta. W ubogiej kaplicy tylko jeden przedmiot ma wielką wartość artystyczną. To rzeźbiony krucyfiks, dzieło nieznanego artysty, wyszukany przez brata Alberta na strychu klasztoru paulinów na Skałce. Krzyż odnowił Stanisław Witkiewicz, który darzył gorącą sympatią Alberta Chmielowskiego, jako powstańca, artystę i opiekuna bezdomnych. Poznali się w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Przed tym krucyfiksem brat Albert spędzał długie godziny, zatopiony w kontemplacji. Ten krzyż opisuje Stefan Żeromski w powieści "Nawracanie Judasza".

Kaczyn, Marzysz, Dyminy

Kaczyn, Marzysz, Dyminy w obiektywie Jacka Jopowicza.

Dziękujemy za zdjęcia.

Pracowity jak pszczoła

Obserwacja pszczół to fascynujące zajęcie. Podobno te niezwykłe owady potrafią "rozmawiać" z kwiatami. Potrafią tańczyć. Wykonują specjalne ruchy zwane tańcem pszczelim, które informują inne pszczoły w ulu o lokalizacji pożywienia. Pszczoła miodna musi odwiedzić około 2 miliony kwiatów, aby wyprodukować pół kilograma miodu.

Zdjęcia: Zofia Pietraszek i Marcin Kośny

 

 

Czerwcowe niebo

Czerwcoe obserwacje nieba w obiektywie Jacka Jopowicza.

Dziękujemy za przesłane zdjęcia.

Żeromszczacy na pieszej wycieczce.

W upalny, czerwcowy dzień znależlismy ukojenie w pięknym, zielonym lesie na kieleckim Telegrafie (408 m n.p.m.) Zdobyliśmy również Górę Dymińską (385 m n.p.m.) ale przede wszystkim nasz przewodnik Jacek  poprowadził nas ścieżkami mniej lub bardziej znanymi na drugą stronę Telegrafu. Już wiemy co tam się kryje :) 

Był czas na rozmowy, na obserwacje przyrody, zbieranie grzybów i poziomek. Wspominaliśmy kolegę Macieja Znojkiewicza, który w czasach szkolnych mieszkał w tej okolicy. Czas jak zawsze szybko minął i trzeba było wrócić do nagrzanego słońcem miasta.

Dziekujemy pomysłodawcy i przewodnikowi Jackowi. 

Piesza wycieczka - co kryje się za Telegrafem w obiektywie uczestników.

Zdjęcia:

J. Jopowicz

Ptaki polskie, ptaki krajowe by je zobaczyć wystarczy unieść głowę ;)

Możemy je spotkać w ogrodzie, w parku, nad wodą, w lesie ale również w mieście. Lubimy słuchać ich śpiewu. Nie zawsze potrafimy je zidentyfikować mimo, że często są naszymi sąsiadami. Na ptaki polskie „zapolował”  i zatrzymał w kadrze Mateusz Tutaj (matura 2004). Liczba gatunków ptaków stwierdzonych w Polsce i wpisanych na listę krajowej awifauny wynosiła 31 grudnia 2023 r. 475  W naszym albumie prezentujemy tylko niektóre z nich, ale mamy obiecane kolejne.

Dziękujemy Mateuszu za fantastyczne zdjęcia.

Hortensje zaczynają czarować swoimi wdziękami

Jeśli posiadasz ogród i bibliotekę, jesteś w posiadaniu wszystkiego. – Cyceron

Nasz kolega Krzysztof Wałecki posiada i jedno i drugie. Dziś zaprosił nas do swojego ogrodu, aby pokazać ukochane hortensje. Kwiaty to niezwykle wdzięczne modele do fotografowania, a w obiektywie Krzysztofa zawsze wyglądają pięknie.

Dziękujemy za zdjęcia.

 

W Paśmie Posłowickim

Obojętnie w którą stronę wyjdziemy z miasta, prędzej czy później trafimy do lasu. Chociaż w mediach „aż huczy” o pełnych koszach grzybów, które rzekomo wynieść można z kieleckich lasów, to na razie spotykamy takie, co do kosza się nie nadają. To purchawki i różnokolorowe, czasem bardzo duże huby. Pięknie kwitną niebieskie dzwonki, białe podkolany i czerwono – różowe lilie, co na przydomek złotogłów mają. Jednak najbardziej i oko i smak cieszą w pełni dojrzałe poziomki. A do tego wszystkiego wdychamy niesamowity zapach lasu – mieszankę woni kwiatów, ściółki, mchów, żywicy...

Mokry tydzień tatrzanski w końcu maja

Kto nastawił się na słońce i upały w końcu maja w Tatrach, ten trafił na codzienne deszcze i burze, a w wyższych partiach na bardzo dużo głębokiego nawet na kilka metrów śniegu (to widać było tam, gdzie utworzyły się szczeliny pomiędzy skałami a śniegiem). Takie zaleganie śniegu w Tatrach do lata jest od dawna raczej normą. Zupełnie inaczej, niż w 1892 roku, kiedy to Stefan Żeromski odczekał do 13 czerwca, aż śniegi zostały tylko w zacienionych żlebach i mógł wreszcie odbyć wycieczkę do Morskiego Oka. Widocznie wówczas klimat w Tatrach był o wiele cieplejszy, niż teraz. Kwiatki klimatem się nie przejmują, kwitną wszędzie – i poniżej śniegów i powyżej, nawet na wysokości ponad 2 tys. m.

J.J.

 

Ulubiona dolina tatrzańska Stefana Zeromskiego

„Zazwyczaj chodzę do Doliny Białego wygodną percią, potem wchodzę na rozmaite turnie, leżę sobie tam na podścielisku z pysznych mchów i całych zarośli liści borówek” – pisał Stefan Żeromski do narzeczonej Oktawii 8 maja 1892 roku. Raz przeszedł nawet do sąsiedniej Doliny Strążyskiej, gdzie zachwycił się potokiem: - „ Ach, gdybym mógł odmalować, albo opisać, albo opowiedzieć, jak ta woda leci w pewnym miejscu, w granitowym gardle, rozbita na drgającą, białą jak mleko, skłębioną pianę”.

Strony

Subscribe to RSS - W obiektywie